Kiedyś, gdy późno wracałem z treningów,
Chodziłem do autobusu przez Bielany
Ulubioną trasą wzdłuż pewnej ulicy.
Były na niej niskie bloki i każde mieszkanie
Wydawało się takie przytulne.
Delikatnie oświetlone małe klitki. Myślałem wtedy z ciekawością
O ludziach tam żyjących, jak bardzo
Muszą się kochać i czuć razem dobrze.
Zazdrościłem im strasznie, ale bez zawiści.
I marzyłem, że jedne z tych okien
Będą kiedyś nasze. Tak...
Po trzydziestu latach byłem w tej okolicy.
W bezlitosnym dziennym świetle
Budynki wydały mi się szpetne. Wręcz obrzydliwe.
Spękane fasady. Bruzdy jak na mojej twarzy.
Szare i zaniedbane jak ja. Właśnie takie.
Bliźniacze podobieństwo sprawiło mi ból,
Ból kiczowato wycisnął łzy,
A łzy zmyły z oczu wspomnienia.
Od tamtej pory nigdy już tam nie wróciłem.
19.12.2023
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz